Szerokim echem, w atmosferze skandalu obyczajowego, odbiło się wśród bolesławian odejście z Bazyliki Maryjnej jej kustosza. Przykra sprawa.
Choć przyczyna ta jest mieszkańcom bardzo dobrze znana, to sprawa opisywana była szeroko w lokalnych mediach, za wyjątkiem miejskiej kablówki. Wiadomo.
Temat odejścia prałata przemilczały również władze miasta i powiatu, które wcześniej były z nim w bardzo dobrych, a nawet przyjacielskich stosunkach. Wielu bolesławian pyta zatem z przekąsem: dlaczego Pan Prezydent Miasta nie pożegnał oficjalnie swojego przyjaciela? Dlaczego nie było pożegnalnej Mszy św.?, albo choćby zaproszenia na obrady Rady Miejskiej lub Powiatowej z koszem pięknych kwiatów i zestawem pamiątkowej ceramiki? Przecież wspierali się znając sporo swoich wzajemnych sekretów, od lat.
Troszkę to nieeleganckie, Panie Prezydencie Miasta, wszak prawdziwych przyjaciół poznaje się w „biedzie”. Sam kustosz zapewniał, że to wszystko, to pomówienia więc czemu tak bez pożegnania? Nieładnie.
Żeby choć symbolicznie sprawie zadość uczynić, podrzucam zatem wspólne, pamiątkowe fotografie. I mimo wszystko, proszę nie zapominać, bo bolesławianie z pewnością pamiętać będą.
Witold
(zdj. Urząd Miasta Bolesławiec)